#DymekGate

Wczoraj (poniedziałek, 27 listopada) na portalu „Codziennik Feministyczny” ukazał się artykuł „Papierowi feminiści” oskarżający Jakuba Dymka i Michała Wybieralskiego (z, odpowiednio, „Krytyki Politycznej” i „Gazety Wyborczej”) o przemoc słowną, fizyczną i seksualną.  Mocno polecam, lektura tak straszna, jak dająca do myślenia.

Artykuł wywołał tąpnięcie w internecie, dosłownie (strona padła od wejść), jak i w przenośni. Dobę po wybuchu tego skandalu trudno oczywiście wyrokować jak to się w tym konkretnym wypadku skończy, jakie będą konsekwencje, czy i kto straci pracę, kogo spotka ostracyzm, a kogo coś więcej. Ale intuicja podpowiada, że wywoła on (razem z innymi skandalami mu podobnymi) długofalowy, trwały skutek.

Przede wszystkim i najważniejsze: skrzywdzonym i pomiatanym kobietom łatwiej się będzie upomnieć o swoje, a palant jeden z drugim dwa razy się zastanowi, zanim rzuci przy wódeczce, że „będzie ruchane, hehehe”. To jest plus kluczowy i niezbywalny. Ale to jeszcze nie wszystko, są też subtelne odcienie dotychczasowych przemilczeń,  pozwólcie, że opowiem krok po kroku.

Otóż: kontakty z tzw. elitami (nie wymieniam nazwisk, ani konkretnych środowisk, bo chodzi o rzecz ogólną) dziwnie często powodują niezłą konfuzję. Jakoś dziwnie często się zdarza, że osoby wysoko postawione (ekonomicznie, społecznie, czy kulturowo) potrafią w bezpośrednim obejściu i zachowaniu… heh, jak by tu odpowiednie dać rzeczy słowo?… potrafią zachowywać się chujowo. Rzeczona chujowość to mieszanka arogancji, seksizmu, cynizmu, małostkowości, pogardy dla niżej postawionych plus solidna dawka tego, co mądrze nazywa się „ignorowaniem własnego przywileju”, a co można zwięźlej określić jako „trzymanie głowy w dupie”.

Kontakt z kimś, kto jest na tej czy innej drabinie prestiżu postawiony wysoko, ale mimo to zachowuje się chujowo, a otoczenie mu na to pozwala, powoduje konfuzję i mindfuck. Ma on dwa wymiary, tradycyjny i postępowy. W wersji tradycyjnej chodzi o konfuzję spod znaku „noblesse nie oblige„, czyli że od członka „elity” nie dostajemy tego, czego jesteśmy socjalizowani  oczekiwać, a więc wyższych standardów moralnie i ogólnoludzko, wyższej kultury osobistej, większej wrażliwości i etyczności, słowem, większej dawki rozumu i godności człowieka.

Natomiast w wymiarze postępowym mindfuck polega na  rozbieżności między wartościami deklarowanymi, a faktycznie realizowanymi. Ktoś deklaruje, że jest feministą, a w praktyce okazuje się bucem o lepkich rączkach, który poniża kobiety w towarzystwie. Ktoś opowiada się za sprawiedliwością społeczną, a w praktyce gardzi plebsem i kpi z 500+. I tak dalej i tak dalej. Ta rozbieżność, ta kombinacja „szumne wartości postępu plus chamstwo w praktyce” to  jednak coś więcej niż niespójność, czy hipokryzja. To jest środek wykluczenia, dystynkcja kastowa.

Świetnie pisała o tym Agnieszka Graff przy okazji Rudnickiego (tutaj, ale za pay-parawanem, można więc tutaj). W skrócie: znany i lubiany pisarz nazywa dziennikarkę kurwą, ale ta „kurwa” jest niejako w cudzysłowie. Jeżeli dziennikarka się obrazi, to znaczy, że nie zrozumiała, że „kurwa” była w cudzysłowie, że to słowo nie było na serio. Nie zrozumiała – czyli nie jest częścią towarzystwa, jest out, nie jest fajnoPolką, która popija sobie z dzióbków w „Amatorskiej”. Jeśli zaś chce być in, to musi przełknąć, że ta „kurwa” była w cudzysłowie, czyli że wolną ją było obrazić, bo to było „tylko ironicznie”.  W tym sensie ten „cudzysłów” jest narzędziem, którym samozwańcza kasta fajnych odgradza się od reszty.

I o tym samym jest #DymekGate. Wyobraźcie sobie 19-letnią Paulinę z Węgorzewa, która przyjeżdża na studia do stolycy. Poza studiami zaczyna też staż w jakiejś Znanej Redakcji. Szybko (bardzo szybko) zaczyna się trochę dziwić, jak to jest, że wartości oficjalnie głoszone na zewnątrz mają się nijak do tego, co wewnątrz i na co dzień.  Powstaje konfuzja.

Problem jest taki, że Paulina z głębin warmińsko-mazurskiego nie będzie miała kapitału towarzyskiego, kulturowego, nie będzie miała śmiałości, żeby zadać sakramentalne pytanie o treści „WTF?” Będzie jej ultratrudno przewalczyć jej mindfuck. Będzie odruchowo zakładała, że to z nią jest coś nie tak, że to ona nie rozumie jakiegoś sekretnego kodu, jakiejś wyższej logiki, wedle której szumna postępowość redakcyjnych tytułów jakoś się dialektycznie uzgadnia z tym, że kolega z redakcji już przy pierwszym piwie mówi o „ruchańsku”. To będzie ją blokować, to będzie na niej ciążyć, to będzie dla niej przeszkoda w rozwoju. Ten mindfuck jest właśnie narzędziem kastowego wykluczenia, tak jak cudzysłów wcześniej. Sposobem dzięki któremu samozwańcza kasta „fajnych” broni własnej samozwańczej, a wątpliwej, elitarności.

I to właśnie #DymekGate (a także inne, sąsiednie afery) będzie zmieniać. Krok po kroku naszej Paulinie będzie łatwiej postawić na swoim, łatwiej jej będzie uświadomić sobie, że to nie z nią jest coś nie tak. Że to nie ona ma problem, tylko buce mają problem. To jest ten długofalowy sens #DymekGate: takie afery będą powoli zdejmować ów mindfuck wielu ludziom, wzmocnią pozycję wielu, dodadzą sił tym, które w te siły niepotrzebnie – i na skutek działania buców – zwątpiły. Coraz więcej osób zobaczy, że król nie tylko był głupi, ale jest nagi.

Nie myślcie proszę, że piszę to na nucie naiwnej. Jestem first to remember, że „to jest Polska” i że w związku z tym może nie zmieni się nic, a jeśli, to wolno.  Nie mniej, na jakimś  głębokim poziomie jestem optymistą. Czekają nas długie igrzyska, wiele rozczarowań i zniechęceń, ale długofalowej zmiany w standardach międzyludzkich, w przyzwoitości i w przyzwoleniu na przemoc – już raczej nic nie zatrzyma.

Zima jest długa, ale lody ruszają.

*

rysunek pióra, towarzyszący zapisowi na stoicki newsletter

Podobają Ci się moje teksty? Pozwól, że będę pisał do Ciebie częściej — zapraszam na maila!

1 myśl w temacie “#DymekGate”

  1. dobre!
    zwłaszcza: „chujowość to mieszanka arogancji, seksizmu, cynizmu, małostkowości, pogardy dla niżej postawionych plus solidna dawka tego, co mądrze nazywa się „ignorowaniem własnego przywileju”, a co można zwięźlej określić jako „trzymanie głowy w dupie”
    Chociaż mnie osobiście mniej przeszkadza seksizm, cynizm i małostkowość, ale pogardy dla ogólnie… wszystkich innych – wyjątkowo nie lubię. Nie lubię jak wielkopańska pańcia wyzywa od wieśniaków, ludzi pogardzających psiuńciami, nie lubię jak korporacjusze gardzą sebixami, nie lubię gdy urzędniczki niższego szczebla gardzą karynami, nie lubię gdy opozycja miejska gardzi głupimi chłopami.
    Nie lubię też, gdy znajomi mówią: Ewa, ty nie jesteś chłopem, nie jesteś nawet wieśniakiem. Jestem. I nie lubię całej tej chujowości.
    poza tym pozdrawiam 🙂

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top